ROZDZIAŁ VII - Rey

Tym razem przyszedł czas na zwiedzanie nowych wymiarów. Felania była piękna, ale każdy wymiar był inny, pociągał swoją niepowtarzalnością. Tregaron dostał o pozwolenie na podróż, jednak z pewnymi wyjątkami, gdyż niektóre ludy prowadziły obecnie wojnę z Plemieniem Morte i nie było tam bezpiecznie.
W drugim odwiedzonym wymiarze Rey odkrył niezwykłe przyprawy, których nigdy wcześniej nie widział na oczy. Trzeci wymiar był domem wielu wybitnych wynalazców, natomiast czwarty słynął z wyrobu magicznych tkanin. Kupcy ściągali na miejscowy rynek całymi tabunami. Piąty wymiar zamieszkiwały lumijki. Świeciły tam dwa słońca i było bardzo gorąco. Taki klimat pasował w sam raz do hodowli ognistych owoców.
- Tregaronie, pokażesz mi swój wymiar? - zapytał Rey.
- Prawdę mówiąc, zostawiłem go na koniec - uśmiechnął się. - Ale najpierw kogoś poznasz.
Terranin ruszył do jednego z domów. Był to nie tyle dom, co zadaszenie, gdyż lumijki kochały przebywać na słońcu i ogólnie na świeżym powietrzu. Z tego powodu sypiały jedynie pod dachami wspartymi na białych, kamiennych kolumnach. W ich wymiarze nigdy nie padało, a żyjące tam istoty nie potrzebowały wody do życia. Co ciekawe, skóra lumijek była wręcz śnieżnobiała. Po klimacie wymiaru Rey spodziewał się raczej ludu o ciemnej karnacji. Najwyraźniej lumijki miały coś takiego w genach, że w ogóle się nie opalały.
Rey mocno się pocił, a dwa słońca i praktyczny brak cienia były dla niego nie do zniesienia. Spojrzał na Tregarona, który nie okazywał zmęczenia obecnym klimatem. Nieźle się trzyma, stwierdził chłopak. Ciekawe, jak gorąco jest w jego rodzinnym wymiarze. Terranin stanął przy jednej z kolumn podtrzymujących zadaszenie.
- Dlaczego stoimy? - zapytał szeptem Rey.
- Czekamy, aż nas zaproszą do środka. Niegrzecznie by było wejść bez pozwolenia, mimo że nie ma tu drzwi - Treg odpowiedział mu równie cicho, po czym znowu przyjął oczekującą postawę.
Kilka lumijek siedziało na piaszczystej ziemi, prowadząc ożywioną dyskusję. Wkrótce jedna z nich zauważyła przybyszy i podniosła się, żeby do nich podejść. Gdy się zbliżyła, Rey wyraźniej dostrzegł ostre rysy twarzy i przenikliwe, zielone oczy. Kobieta była ruda, jak wszystkie lumijki, miała długie, karbowane włosy, które opadały kaskadą na jej ramiona. Miała na sobie asymetryczną, zwiewną sukienkę koloru ziemi, a na stopach sandały wiązane rzemykami na łydkach. Gdy przyjrzała się przybyszom, na jej twarzy wykwitł promienny uśmiech.
- Witaj, Tregaronie, stary przyjacielu. Co cię tu sprowadza? - zapytała miłym, melodyjnym głosem.
- Witaj, Kaiu. Jak widzisz, nie jestem tu sam. Poznaj, proszę, Rey'a - terranin wskazał na towarzysza. - To jest Kaia - przedstawił mu lumijkę.
Kobieta badawczo spojrzała na nieznajomego. Jej wzrok przesunął się po twarzy chłopaka, wzdłuż ramion, by spocząć na nieosłoniętym nadgarstku. Czarna Triquetra odznaczała się oskarżycielsko na jasnej skórze.
- Ciekawe - mruknęła pod nosem.
Kaia nie podała chłopakowi ręki, ani nie uczyniła żadnego gestu pozwalającego mu stwierdzić, że jest mile widziany. Z drugiej strony nic takiego nie zrobiła również wobec Tregarona. Rey pomyślał, że może nie są mile widziani, choć głos lumijki wskazywał wręcz na przeciwieństwo.
- Chodźcie za mną - powiedziała, odwróciwszy się w stronę swoich towarzyszek.
Jakby czytając Rey'owi w myślach, terranin szepnął chłopakowi do ucha:
- Trzymaj się mnie i nie próbuj robić niczego, co uznasz za stosowne. To nie jest wymiar Nieobdarzonych.
Nie wyjaśniwszy, co ma znaczyć "wymiar Nieobdarzonych", Tregaron ruszył za lumijką. Jego towarzysz oczywiście podążył za nim. Weszli pod zadaszenie, które jednak nie dawało prawie żadnego cienia. Dwa słońca? Zdecydowanie o jedno za dużo, pomyślał chłopak. Krople potu spływały po czole Rey'a, koszulka przyklejała się do ciała. Byli tam raptem kilkadziesiąt minut, a chłopak już miał dosyć tego żaru. Jak one tu żyją? 
Okazało się, że kobiety siedziały w okręgu na ułożonych na ziemi dużych, pstrokatych poduszkach. W środku okręgu rozstawiono gliniane misy z ognistymi owocami, chlebem i pieczonym mięsem. Dla Rey'a, który od rana nic nie jadł, pachniały wybornie. Jednak potężną siłą woli powstrzymał się przed sięgnięciem po cokolwiek, mając jeszcze w pamięci przestrogę swojego przewodnika. Domyślając się, że panują tu inne zwyczaje, wolał siedzieć spokojnie i się nie odzywać. Szybko okazało się, że dobrze zrobił, gdyż już w następnym momencie Kaia powiedziała:
- Siądźcie z nami. Odmówimy modlitwę. 
Tregaron skinął głową, po czym skierował się do kilku wolnych miejsc w okręgu. Wybrał sobie jedno, po czym gestem nakazał Rey'owi zrobić to samo. Kiedy już obydwaj się umościli, lumijka o surowym obliczu zaczęła przemawiać donośnym głosem, kierując swój wzrok na jedno ze słońc. Podobnie uczyniła z drugim. Rey uznał, że musi to być swego rodzaju modlitwa do boga słońca, a raczej obu słońc. Wszystkie inne lumijki i Tregaron zamknęli oczy, skłonili głowy i skrzyżowali ręce na klatce piersiowej, mentalnie przyłączając się do modlitwy. Rey szybko postąpił tak samo, starając się stosować do zwyczajów tego ludu.
Po modlitwie lumijki zaczęły dzielić się płaskim, jasnym chlebem, przegryzając go dobrze wypieczonym mięsem i ognistymi owocami. 
Rey podzielił się posiłkiem z Tregaronem, a kiedy skosztował owoców, w ustach rozlał mu się cudownie ciepły, słodki smak. Stwierdził, że musi gdzieś kupić trochę ognistych owoców, bo bardzo mu smakowały. 
Tuż po posiłku wszyscy, włącznie z Tregaronem, zaczęli rozmawiać w języku lumijek. Słowa nie były szeleszczące, ale miękkie, przywodzące na myśl ciepłą bryzę. Rey po chwili poczuł się osamotniony, nie rozumiejąc mowy. Spuścił głowę i wpatrywał się w migoczące ziarenka piasku pod stopami.
Terranin zauważył konsternację towarzysza. Zmarszczył brwi, jakby coś sobie przypominając, po czym wyciągnął z kieszeni pierścień. 
- Masz, załóż to - powiedział, dając go Rey'owi. 
Pierścień, wykonany ze srebra, był delikatny, jakby był utkany z lekkich traw. Pomiędzy srebrnymi pnączami migotał drogocenny, choć drobny, kamień czarny niczym głębia międzyświata.
Chłopak włożył pierścień na palec i nagle świat wokół niego jakby ożył. Słyszał dyskutujące lumijki, a co ważniejsze rozumiał je!
- Mówię ci, Aronia szyje najpiękniejsze suknie - mówiła jedna.
- Gdybym mogła, to sprowadziłabym tu setki takich cudeniek - żarliwie zaklinała się inna. 
Widząc zdumione spojrzenie towarzysza, Tregaron zaśmiał się. 
- Tak właśnie działa magiczny tłumacz - uśmiechnął się z politowaniem. 
- Nigdy takiego czegoś nie widziałem - wykrzyknął Rey.
Kilka lumijek zachichotało, były najwyraźniej rozbawione laikiem magicznych przedmiotów. 
- Oczywiście, że nie. Właśnie dlatego muszę Cię niańczyć - odparł Treg, posyłając mu znużone spojrzenie, w reakcji na co rozległ się kolejny wybuch śmiechu. 
Rey uśmiechnął się szeroko, słysząc tak dobrze mu znany ton. Terranin często się tak do niego zwracał, kiedy Rey stwierdzał na głos oczywiste fakty. 
- Oczywiście, staruszku - odparł, znacząco zerkając na włosy towarzysza - chyba widzę siwe pasemko - dodał niewinnie.
Tregaron sięgnął ręką, by dotknąć włosów. Naturalnie, niczego nie wyczuł. Zapytał więc Kai, czy jego towarzysz mówi prawdę, a kiedy uzyskał przeczącą odpowiedź, posłał Rey'owi gniewne spojrzenie. Ten uśmiechnął się jeszcze szerzej, ale po chwili radość zastąpił przebłysk przerażenia. Tregaron zaniepokoił się nie na żarty. Odruchowo położył dłoń na rękojeści broni przypasanej do boku, rozglądając się dyskretnie dookoła. Ku jego zdziwieniu, żadna z lumijek nie zdradzała żadnych oznak niepokoju. Wreszcie wzrok terranina spoczął na przechadzającym się nieopodal drapieżniku. Dziki kot, a w gruncie rzeczy tygrys, spacerował niespiesznie wokoło grupy lumijek, swoim doskonałym wzrokiem obserwując obcych. Pewnie uważa nas za zagrożenie, pomyślał Tregaron. 
Terranin odprężył się. W wymiarze lumijek takie sytuacje były na porządku dziennym, bowiem ognisty lud traktował dzikie zwierzęta jako sprzymierzeńców. Ponadto, każda lumijka nawiązywała specjalną więź z jednym z nich. Potrafiły porozumiewać się ze zwierzętami, telepatycznie przekazując im swoje uczucia.
- Jest niegroźny - powiedział Treg do zaniepokojonego towarzysza, rozluźniając się z powrotem. 
Rey skinął głową. Nie wyglądał jednak na przekonanego.
Rozmowy toczyły się dalej, aż oba słońca traciły swoją wysokość na niebie, przygrzewając o wiele lżej. Dopiero teraz Rey mógł odetchnąć swobodniej. Przez dobrych kilka godzin upał doskwierał mu niemiłosiernie, więc lekkie obniżenie temperatury uznał za błogosławieństwo. Mimo wszystko poczuł, że bardzo chce mu się pić, a głowa zaczęła go boleć od żaru. Już wcześniej owinął sobie głowę materiałem dla ochrony, naśladując Tregarona, ale teraz czuł, że ten klimat, to dla niego zbyt wiele. Podszedł dyskretnie do Tregarona, po czym zapytał go o wodę:
- Słuchaj, może znajdą się tu jakieś bukłaki z wodą, przecież one też muszą coś pić - powiedział, zerkając wymownie w stronę Kai.
Spojrzenie Tregarona zamgliło się na chwilę czystym przerażeniem, kiedy usłyszał słowo "woda". Szybko rozejrzał się wokół siebie, po czym jednym skinieniem ręki dał znać, by Rey się więcej nie odzywał. 
Chłopak zbyt późno zdał sobie sprawę, że wokół nich zaległa grobowa cisza, przerywana zaledwie łopotaniem materiału w podmuchach gorącego wiatru. Jedna z lumijek podeszła do nich z gniewną miną. 
- A więc to tak? - spytała donośnym głosem. - Przychodzisz do nas, przyjacielu, przyprowadzając ze sobą zdrajcę.
Rey i terranin zostali otoczeni przez grupę kobiet. Dwa tygrysy i kilka lampartów, które pojawiły się jakby znikąd, krążyły wokoło, wydając przy tym ostrzegawcze pomruki. Rey pobladł, nie rozumiejąc, o co chodzi. Natomiast Tregaron zachowywał spokój i powagę. Kaia, ze smutną miną, niemal niedostrzegalnie pokiwała głową. Tak, wiem, muszę się bronić sam, odpowiedział jej Treg w myślach. Oczywiście wiedział, że wpadli z Rey'em w poważne kłopoty, a Kaia nie mogła im pomóc. Poczekał chwilę, aż buzujące w nim emocje się uspokoją, po czym powiedział głośno i wyraźnie:
- Wybaczcie nam, proszę. Chłopak nie jest przyzwyczajony do tego klimatu, a ja rzeczywiście nie przewidziałem takiej sytuacji - próbował złagodzić gniew lumijek.
Jednak po minach kobiet nie było widać żadnych emocji. Niedobrze. Rey przełknął głośno ślinę, skrajnie przestraszony. Stwierdził, że to nie czas na zadawanie pytań. I miał rację.
Jedna z lumijek wystąpiła o krok z szeregu kobiet stojących w półkolu. Przyjrzała się chłopakowi dokładnie. Podczas gdy jej wzrok prześlizgiwał się po nim od stóp do głów, Rey'owi zrobiło się zimno z nerwów. Nie miał pojęcia, dlaczego nagle z sojusznika stał się wrogiem. Coś im nie pasowało... Może woda im szkodzi? - zastanawiał się. Niestety, Tregaron nie mógł mu w tamtej chwili tego wytłumaczyć.
Lumijka zerknęła porozumiewawczo na Kaię. Ta skinęła głową, po czym przemówiła:
- Weźmiesz udział w turnieju - zwróciła się do Rey'a. - My, lumijki, cenimy dobrych wojowników. Jeśli wygrasz, sprawa pójdzie w zapomnienie. Jeśli przegrasz... Cóż, powiedzmy, że nie skończy się to dobrze.
Rey spojrzał na Tregarona. Nie masz wyboru, mówiło jego spojrzenie.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ROZDZIAŁ I - René

ROZDZIAŁ X - Aylin